Leśna Kuchnia cz. 42 - Ryba z patelni
Wiadomym jest: nie ma to jak własnoręcznie złowiona i
usmażona świeża rybka. Bez żadnych
przypraw, tylko z solą, w najprostszej postaci, smakuje jak żadna inna. Niech
się schowają sklepowe mrożone wyroby.
Żeby jednak mieć co smażyć trzeba rybę najpierw złowić. Tej
czynności może stanąć na przeszkodzie fakt, że mieszkamy w Polsce. Kto ma do
czynienia z wędkami ten wie, jak u nas jest z rybostanem, kłusownikami,
zarybieniami i ochroną wód. Nie będę tu urządzał gorzkich żali, stwierdzę
jedynie z dużą dozą prawdopodobieństwa że może nie udać nam się złowić
wymarzonego pstrąga - kabana, okonia większego niż patelnia czy porządnego szczupaka.
Cóż wtedy czynić?
Proponuję zasadzić się na ryby, które złowić łatwiej. Leszcze, płocie,
krąpie, karasie czy nawet ukleje. Białoryb, powszechnie uważany za niejadalny
staje się całkiem smaczny, jeżeli zastosujemy jeden prosty trik: należy na
bokach ryb wykonać płytkie, wzdłużne nacięcia. Co centymetr, może trochę
gęściej. Nacięcia spowodują że tłuszcz wniknie w głąb mięsa i sprawi że
mniejsze ości zesmażą się na chrupko. Jedzenie przestanie być udręką a rybki
staną się całkiem smaczne.
Mamy do Was przy
okazji serdeczną prośbę: nie zabijajcie ryb bez potrzeby i bierzcie z łowisk
tylko tyle, ile wam potrzeba. Myśmy z porządnego połowu wybrali do testów: największą płoć, leszczyka, krąpia,
małą wzdręgę, oraz kilka mniejszych krąpi.
* Ryby (płocie, leszcze, krąpie, karasie, wzdręgi) - kilka
sztuk
* Mąka do panierowania
* Olej do smażenia
* Sól
Ryby sprawiamy tradycyjnie, tuszki nacinamy wcześniej
opisaną metodą (patrz zdjęcie);
Solimy obficie, panierujemy w mące.
Smażymy na rozgrzanym tłuszczu na złoto, najdłużej jak się
da, aby jak najbardziej wysmażyć drobne ości.
Podajemy gorące lub zimne, najczęściej z chlebem.
Brak komentarzy: