Posiłki Włóczykija cz. 5 - Chleb Wędrowca


Na początek uwaga - ten chleb może upiec nawet największa ciamajda i kucharskie beztalencie, pod warunkiem posiadania pod ręką wagi kuchennej, formy - keksówki i kilku godzin czasu. Wstęp może i przydługi, ale konieczny.

Jak to jest w "dzisiejszych czasach" z chlebem, wiadomo. Kupujemy go najczęściej w marketach w postaci krojonej - nie polecam tej opcji nikomu, straszny z tego chleba suchar. Czasami skusimy się na wyroby z marketowych lub sieciowych piekarni - te zazwyczaj są super smaczne ale świeże, po 3 dniach nadają się już tylko do suszenia... lub do kosza. Kilkudniowym razowcem bez większego trudu możemy batonować nawet nieliche gałęzie. Najdłużej w świeżości wytrzymują pumpernikle i sztuczne jak zaraza chleby tostowe. Czasem tylko w mniejszych miejscowościach lub we wiejskich sklepach uda się kupić dobry, tradycyjny polski chleb. Smaczny, długo świeży, czasem jeszcze ciepły - łezka się kręci w oku na wspomnienie smaku takiego samego jak w latach młodości.

Wymienione wyżej fakty sprawiają, że zazwyczaj pieczywo na szlak bierzemy tylko "na start" - kanapki na dojazd, ew. kilka bułek czy bochenek chleba do szybkiego zjedzenia nim się zestarzeje lub zeschnie. W dalszych dniach, o ile nie ma opcji uzupełnienia po drodze wyposażenia, pałaszujemy makarony, konserwy i inne dania instant lub prawie instant. Czas to zmienić.

Dla wędrowca chleb idealny to taki który jest jak najbardziej kaloryczny. Wtedy starczy na dłużej. Aby jednak można go było jak najdłużej przechowywać, nie może szybko tracić świeżości. Po kilku próbach udało się taki efekt osiągnąć, następne wypieki były analizowane pod kątem optymalizacji kosztów. Zrezygnowałem np. z drogiej jak cholera mąki orkiszowej na rzecz zwykłej mąki pszennej, która jest zarazem najbardziej dostępna. Jeżeli chodzi o ziarna, panuje zasada "co kto lubi" - ważne żeby nie zmniejszać ilości, ponieważ te ziarenka windują do góry kaloryczność pieczywa.

Potrzebujemy:
* Woda - 550 ml
* Mąka pszenna (typ 450) lub żytnia (typ 720) - 275g
* Mąka pszenna lub żytnia razowa (typ 2000) - 275g
* Otręby pszenne - 30g
* Olej lub oliwa z oliwek - 30g
* Słonecznik łuskany - 80g
* Pestki dyni łuskane - 80g
* Sezam - 30g
* Siemię lniane - 30g
* Płatki owsiane - 30g
* Sól - płaska łyżka
* Drożdże piekarskie - 30g świeżych lub 4g (pół opakowania) suszonych

Czas na wykonanie. Wszystkie składniki w dowolnej kolejności należy wrypać do odpowiednio wielkiej michy i starannie wymieszać. Urządzenie mieszające może być dowolne: automatyczne (Robot planetarny, mikser z misą, mikser ręczny z hakami) lub ręczne (łopatka silikonowa, łopatka drewniana, dowolna łycha). Powstanie dość rzadka klejąca się do wszystkiego masa. Nie ma potrzeby długiego wyrabiania tego ciasta.

Formę - keksówkę (dł. 30 - 35cm) wykładamy papierem do pieczenia po czym napełniamy ciastem chlebowym. Powinno zająć ok. połowę objętości formy. Odstawiamy na godzinkę lub dwie aby ciasto podrosło. W tym czasie możemy rozgrzać piekarnik.

Kiedy ciasto powoli zaczyna wychodzić z formy, czas na rozpoczęcie pieczenia. Pieczemy chleb w temp. 230°C przez pierwsze 15 minut, po czym zmniejszamy temp. do 200°C i pieczemy przez 45 minut. Po tym czasie wyjmujemy wypiek, usuwamy formę, odklejamy papier do pieczenia. Aby chleb na pewno dobrze się wypiekł można go, już bez formy, wsadzić do piekarnika na 15 minut.
Dobrze wystudzony chleb zawijamy folią spożywczą aby nie obsychał. Przechowujemy go w lnianym woreczku lub szmatce. Można ruszać na szlak!






Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.