Leśna Kuchnia cz. 62 – Kleszczowe fakty i mity, czyli odcinek specjalny.

4/23/2017



Dziś to nie my będziemy jedli. Dziś to oni będą jedli nas ;)


Postanowiłem napisać ten tekst po przeczytaniu komentarzy pod jednym z postów na #edcpl. Okazuje się że wiedza na temat kleszczy i całej ich chorobowej otoczki jest nadal znikoma. Wprawdzie wiemy już że wbitego kleszcza należy uważnie usuwać w całości i nie smarować tłuszczem, ale poza tym – tragedia. Zebrałem więc do kupy większość przewijających się w komentarzach błędnych twierdzeń i odpowiedziałem na nie, mam nadzieję, kompetentnie. Dołożyłem kilka punktów od siebie, jako że miałem już okazję zmagać się z boreliozą jako pacjent. Gdzie się dało, podałem link do bardziej fachowych ode mnie źródeł informacji. Tekst jest długi, ale przeczytajcie go uważnie – jest ważny. Bardzo. Nie ma nic ważniejszego niż wasze zdrowie.

1) Kleszcze skaczą na nas z drzew - NIE

Kleszcze przebywają na roślinach do wysokości 1,5m nad gruntem, najczęściej ta wysokość nie przekracza zaś 70 cm. Można je znaleźć głownie na spodniej stronie liści, końcówkach traw lub na gałęziach. Jak wiele innych gatunków uwielbiają egzystować na granicy środowisk, np. na skraju lasu, nad brzegami stawów czy cieków wodnych.
Błędne przekonanie o skokach kleszczy może mieć swoje źródło w fakcie, że kleszcz przed wkłuciem długo spaceruje po ciele ofiary szukając dogodnego miejsca do żerowania. Często wędruje wtedy w górę ciała żywiciela. Znając ten fakt możemy skuteczniej zaplanować ochronę przed ukąszeniami – patrz punkt 3.

2) DEET skutecznie chroni przed kleszczami – NIE

(z tym mitem skutecznie rozprawił się mój kumpel Janek – tekst w tym punkcie jest jego autorstwa. Źródło: http://www.wemjournal.org/article/S1080-6032(15)00434-2/fulltext#s0045 Dzięki!)

W opracowaniu wzięto pod uwagę DEET, picaridin ( w Europie chyba częściej znany jako icaridin), IR3535, olej z eukaliptusa cytrynowego (Oil of lemon eucalyptus. Nazywany PMD) i permetryne.
DEET - działa bardziej na komary czy inne muchy, na kleszcze raczej słabo. Dodatkowo zdarzały się zatrucia (niewiele bo niewiele, ale jednak);
Icaridin - 20% preparat działa dłużej (nawet do 12 godzin) i mocniej od DEET o tym samym stężeniu (to co prawda a propos kleszczy amerykańskich [lone star ticks], nie wiem jak nasze, ale zakładam że podobnie) Dodatkowo nie niszczy materiałów syntetycznych, ale nie zaleca się stosowania u dzieci poniżej 2 lat;
IR3535 - znów głównie komary i inne latające paskudy (i robi to lepiej niż DEET) gorzej z kleszczami. Dodatkowo na kleszcze zapewnia jedynie około 3h ochrony;
Olejek z eukaliptusa cytrynowego (PMD) - absolutny faworyt, odstrasza muchy, komary, kleszcze... minus? odstrasza przez jakieś 2 godzinki, potem wietrzeje. Możliwe reakcje alergiczne.
Permetryna – Przede wszystkim w odróżnieniu od reszty – nie używamy na skórę, a na ubrania/namioty/plecaki itd. Również w odróżnieniu od reszty permetryna się nie pieprzy i kleszcze zamiast odstraszać - ubija. Spotykane były przypadki rożnego rodzaju problemów (w tym paraliżu) przy nadmiernym nawdychaniu się sprayów lub spożyciu przez ludzi, więc trzeba uważać. Szczególną uwagę powinny zachować osoby mające alergię na złocienie (tak mówi Google – z angielskiego chrysatemum)
Wnioski – coś odstraszającego na skórę – najlepiej 20% Icaridin albo PMD jeśli komuś nie przeszkadza pryskanie się nim co chwilę – a do tego permetryna na ciuchy.

3) Ubranie może ochronić przed atakiem kleszcza – TAK

Jak opisałem w punkcie 1, kleszcz przedostaje się na nasze ciało nie w wybranym przez niego miejscu, a w miejscu aktualnie dla niego dostępnym. Stąd pierwszy wniosek – warto nosić ubranie osłaniające całe ciało gdyż utrudni ono kleszczowi przedostanie się na skórę. Dodatkowo, warto uszczelnić połączenia między elementami ubioru: spodnie wpuszczone w buty, koszulka wpuszczona w spodnie, pasek, ściągacze na rękawach – to wszystko zmniejsza ryzyko skutecznego ataku kleszcza.
Ciało w miejscach wyżej wymienionych powinno się szczególnie dokładnie spryskać preparatami wymienionymi w punkcie 2. W ten sposób tworzymy zapachową barierę - o ile kleszcz przeciśnie się pod ubranie wpadając np do buta, wyżej niż do kostki się nie przedrze itd. Własności ochronne odzieży polepszy, przypomnę, nasączenie jej permetryną.

4) Można zaszczepić się na choroby odkleszczowe – NIE do końca

Kleszcze przenoszą wiele groźnych chorób. Są to m.in:
- Borelioza
- Kleszczowe Zapalenie Mózgu (KZM)
- Bartoneloza
- Babeszjoza
- Erlichioza
- Dur powrotny
- Tularemia
- Bruceloza
- Mykoplazmoza
- Porażenie kleszczow
- wiele innych

Spośród wymienionych zaszczepić się można TYLKO i WYŁĄCZNIE na KZM. Przypomnę, że w Polsce notuje się średnio 200 przypadków wystąpienia tej choroby rocznie. Przeciw wielokroć częściej występującej boreliozie (w Polsce oficjalnie: 100 tys. przypadków od 1996r, nieoficjalnie lub niezdiagnozowane nawet 10x więcej, źródło: http://borelioza.natemat.pl/) oraz jej koinfekcjach  NIE MA MOŻLIWOŚCI szczepienia.

5) Kleszcz wgryza się po 12-24h i dopiero wtedy może nas zarazić – TAK/NIE

Zdaniem niektórych lekarzy (oraz znakomitej większości internautów) kleszcz wkłuty i żerujący poniżej 24h nie jest powodem do obaw. To twierdzenie jest prawdziwe w większości przypadków, gdyż bakterie boreliozy rzadko przebywają w śliniankach. Badania wykazują jednak że część kleszczy może przez cały czas posiadać w śliniankach bakterie, więc do zakażenia może dojść w przeciągu kilku minut od ukąszenia.

 
6) Nie miałem rumienia (wysypki), nie jestem chory – NIE
 
Przyjęło się identyfikować zakażenie boreliozą z wystąpieniem typowego dla tej choroby objawu skórnego, tzw. rumienia wędrującego. Tymczasem od 40 do 70% zarażonych nie ma w ogóle rumienia wędrującego, rumienia można także nie zauważyć.
 
Niestety, zdiagnozowanie boreliozy na podstawie objawów jest w wielu przypadkach szalenie trudne, gdyż choroba ta zwana jest Wielkim Imitatorem i może imitować ponad 200 różnych chorób. Lista objawów jest tak długa że przewyższyłaby objętość całego tego artykułu, zaniecham więc jej przytaczania. O objawach i diagnostyce dużo więcej możecie poczytać faq stworzonym przez Stowarzyszenie Chorych Na Boreliozę: http://www.borelioza.org/dokumenty/faq.pdf

7) Mój lekarz rodzinny skutecznie wyleczy boreliozę – bardzo często NIE

Tutaj zaczyna się temat – rzeka, znany każdemu kto przeszedł lub choćby podejrzewał zakażenie przewlekłą formą boreliozy. Zacznijmy od tego, że NFZ neguje występowanie takiej formy choroby – wg wytycznych boreliozę leczy się 28 dniową terapią antybiotykową i po tej kuracji pacjent jest wyleczony. Czasem taka kuracja rzeczywiście wystarcza. Jeżeli jednak pacjent nadal uskarża się na objawy lub wręcz jego stan pogorszył się, zrzuca się to na karb mitycznego zespołu poboreliozowego i najczęściej ODMAWIA dalszego leczenia.
Mógłbym długo pisać o patologiach polskiej służby zdrowia przy leczeniu boreliozy. Od diagnostyki poprzez dostęp do specjalistów, interpretację wyników, leczenie i rehabilitację – wszystko jest do bani. Poziom wiedzy lekarzy rodzinnych i diagnostyków na temat objawów boreliozy jest zatrważająco prymitywny. Urzędnicy i lekarze nieoficjalnie mówią – NFZ nie stać na leczenie i diagnostykę boreliozy. Walką o świadczenia pacjentów w Polsce zajmuje się borelioza.org | Lyme Poland ) i tam możecie znaleźć bardzo dużą dawkę rzetelnych informacji. Polecam.

Możecie także obejrzeć filmik - apel Michała. Wszystko co powiedział, jest wg mnie szczerą prawdą, poza tym że zaniżył koszty leczenia. Wg moich szacunków mogą one dochodzić do kwoty ok. 50 tys. złotych rocznie.

8) Badanie wykazało, że nie mam boreliozy – często NIE jest to prawdą

Badanie które najczęściej możemy wykonać w laboratorium, które polecają nam nasi lekarze rodzinni, lekarze chorób zakaźnych lub znajomi to tzw. test ELISA. Jest to test najtańszy (ok 70 zł) ale także najbardziej zawodny na rynku. Ta sama krew wysłana do kilku lab. da całą gamę wyników, może się zdarzyć że diametralnie różnych - wysokie, niskie, dodatnie, ujemne. Najlepiej byłoby w ogóle odpuścić sobie wykonywanie testu ELISA. (niestety pozytywny wynik testu ELISA jest warunkiem przyznania przez NFZ statusu chorego i uzyskania przez pacjenta choć części refundacji leków) Zamiast tego należy wykonać test zwany Western Blot, w obu klasach (IGG, IGM). Test jest kilkukrotnie droższy jednakże dalece bardziej miarodajny. Wynik negatywny Western Blott niestety NIE WYKLUCZA występowania zakażenia, istnieje bowiem odmiana boreliozy zwana boreliozą seronegatywną – organizm chorego nie wytwarza przeciwciał w kierunku boreliozy więc nie mogą one zostać wykryte przez testy.

Cała diagnostyka boreliozy jest w wielu przypadkach okrutnie skomplikowana, po więcej szczegółów odsyłam do stowarzyszenia Borelioza.org lub guru polskiej diagnostyki: Dr hab. n. med. Tomasza Wielkoszyńskiego: http://www.wielkoszynski.webity.pl/


9) Byłem chory na boreliozę, więc nie zarażę się ponownie – NIE
Kiedyś usłyszałem takie twierdzenie, że wyleczony z boreliozy człowiek nabywa odporności na zarazki odkleszczowe. Nic bardziej mylnego. Bakterie mutują w szybszym tempie niż naukowcy są w stanie je badać. W 2009 roku słyszałem od lekarza o 3 rodzajach boreliozy. W 2015 roku od innego – już o 16 rodzajach. Nie wiem czy mieli rację co do liczby, natomiast twierdzili zgodnie że jedyne co wyleczonego pacjenta może uchronić przed ponownym zakażeniem to unikanie siedlisk kleszczy do końca życia.
Czytałem też kiedyś (przy czym zaznaczam że ta informacja nie jest potwierdzona merytorycznie) że leśnikom zaleca się spożywanie profilaktycznie herbatki z czystka.

Na dzisiaj to tyle. Mam nadzieję że ta porcja wiedzy przyda wam się aby skuteczniej chronić się przed robactwem. Uważajcie na kleszcze, to bez wątpienia najniebezpieczniejszy drapieżnik aktualnie żyjący w Polsce.





Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.