Leśna Kuchnia cz. 62 – Kleszczowe fakty i mity, czyli odcinek specjalny.
Dziś to nie
my będziemy jedli. Dziś to oni będą jedli nas ;)
Postanowiłem
napisać ten tekst po przeczytaniu komentarzy pod jednym z postów na #edcpl.
Okazuje się że wiedza na temat kleszczy i całej ich chorobowej otoczki jest
nadal znikoma. Wprawdzie wiemy już że wbitego kleszcza należy uważnie usuwać w
całości i nie smarować tłuszczem, ale poza tym – tragedia. Zebrałem więc do
kupy większość przewijających się w komentarzach błędnych twierdzeń i
odpowiedziałem na nie, mam nadzieję, kompetentnie. Dołożyłem kilka punktów od
siebie, jako że miałem już okazję zmagać się z boreliozą jako pacjent. Gdzie
się dało, podałem link do bardziej fachowych ode mnie źródeł informacji. Tekst jest
długi, ale przeczytajcie go uważnie – jest ważny. Bardzo. Nie ma nic
ważniejszego niż wasze zdrowie.
1) Kleszcze
skaczą na nas z drzew - NIE
Kleszcze
przebywają na roślinach do wysokości 1,5m nad gruntem, najczęściej ta wysokość
nie przekracza zaś 70 cm. Można je znaleźć głownie na spodniej stronie liści,
końcówkach traw lub na gałęziach. Jak wiele innych gatunków uwielbiają
egzystować na granicy środowisk, np. na skraju lasu, nad brzegami stawów czy
cieków wodnych.
Błędne
przekonanie o skokach kleszczy może mieć swoje źródło w fakcie, że kleszcz
przed wkłuciem długo spaceruje po ciele ofiary szukając dogodnego miejsca do
żerowania. Często wędruje wtedy w górę ciała żywiciela. Znając ten fakt możemy
skuteczniej zaplanować ochronę przed ukąszeniami – patrz punkt 3.
2) DEET
skutecznie chroni przed kleszczami – NIE
(z tym mitem
skutecznie rozprawił się mój kumpel Janek – tekst w tym punkcie jest jego
autorstwa. Źródło:
http://www.wemjournal.org/article/S1080-6032(15)00434-2/fulltext#s0045 Dzięki!)
W
opracowaniu wzięto pod uwagę DEET, picaridin ( w Europie chyba częściej znany
jako icaridin), IR3535, olej z eukaliptusa cytrynowego (Oil of lemon
eucalyptus. Nazywany PMD) i permetryne.
DEET -
działa bardziej na komary czy inne muchy, na kleszcze raczej słabo. Dodatkowo
zdarzały się zatrucia (niewiele bo niewiele, ale jednak);
Icaridin -
20% preparat działa dłużej (nawet do 12 godzin) i mocniej od DEET o tym samym
stężeniu (to co prawda a propos kleszczy amerykańskich [lone star ticks], nie
wiem jak nasze, ale zakładam że podobnie) Dodatkowo nie niszczy materiałów
syntetycznych, ale nie zaleca się stosowania u dzieci poniżej 2 lat;
IR3535 -
znów głównie komary i inne latające paskudy (i robi to lepiej niż DEET) gorzej
z kleszczami. Dodatkowo na kleszcze zapewnia jedynie około 3h ochrony;
Olejek z
eukaliptusa cytrynowego (PMD) - absolutny faworyt, odstrasza muchy, komary,
kleszcze... minus? odstrasza przez jakieś 2 godzinki, potem wietrzeje. Możliwe
reakcje alergiczne.
Permetryna –
Przede wszystkim w odróżnieniu od reszty – nie używamy na skórę, a na
ubrania/namioty/plecaki itd. Również w odróżnieniu od reszty permetryna się nie
pieprzy i kleszcze zamiast odstraszać - ubija. Spotykane były przypadki rożnego
rodzaju problemów (w tym paraliżu) przy nadmiernym nawdychaniu się sprayów lub
spożyciu przez ludzi, więc trzeba uważać. Szczególną uwagę powinny zachować
osoby mające alergię na złocienie (tak mówi Google – z angielskiego
chrysatemum)
Wnioski –
coś odstraszającego na skórę – najlepiej 20% Icaridin albo PMD jeśli komuś nie
przeszkadza pryskanie się nim co chwilę – a do tego permetryna na ciuchy.
3) Ubranie
może ochronić przed atakiem kleszcza – TAK
Jak opisałem
w punkcie 1, kleszcz przedostaje się na nasze ciało nie w wybranym przez niego
miejscu, a w miejscu aktualnie dla niego dostępnym. Stąd pierwszy wniosek –
warto nosić ubranie osłaniające całe ciało gdyż utrudni ono kleszczowi
przedostanie się na skórę. Dodatkowo, warto uszczelnić połączenia między
elementami ubioru: spodnie wpuszczone w buty, koszulka wpuszczona w spodnie,
pasek, ściągacze na rękawach – to wszystko zmniejsza ryzyko skutecznego ataku
kleszcza.
Ciało w
miejscach wyżej wymienionych powinno się szczególnie dokładnie spryskać
preparatami wymienionymi w punkcie 2. W ten sposób tworzymy zapachową barierę -
o ile kleszcz przeciśnie się pod ubranie wpadając np do buta, wyżej niż do
kostki się nie przedrze itd. Własności ochronne odzieży polepszy, przypomnę,
nasączenie jej permetryną.
4) Można
zaszczepić się na choroby odkleszczowe – NIE do końca
Kleszcze
przenoszą wiele groźnych chorób. Są to m.in:
- Borelioza
- Kleszczowe
Zapalenie Mózgu (KZM)
-
Bartoneloza
- Babeszjoza
- Erlichioza
- Dur
powrotny
- Tularemia
- Bruceloza
-
Mykoplazmoza
- Porażenie
kleszczow
- wiele
innych
Spośród
wymienionych zaszczepić się można TYLKO i WYŁĄCZNIE na KZM. Przypomnę, że w
Polsce notuje się średnio 200 przypadków wystąpienia tej choroby rocznie.
Przeciw wielokroć częściej występującej boreliozie (w Polsce oficjalnie: 100
tys. przypadków od 1996r, nieoficjalnie lub niezdiagnozowane nawet 10x więcej,
źródło: http://borelioza.natemat.pl/) oraz jej koinfekcjach NIE MA MOŻLIWOŚCI szczepienia.
5) Kleszcz
wgryza się po 12-24h i dopiero wtedy może nas zarazić – TAK/NIE
Zdaniem
niektórych lekarzy (oraz znakomitej większości internautów) kleszcz wkłuty i
żerujący poniżej 24h nie jest powodem do obaw. To twierdzenie jest prawdziwe w
większości przypadków, gdyż bakterie boreliozy rzadko przebywają w śliniankach.
Badania wykazują jednak że część kleszczy może przez cały czas posiadać w
śliniankach bakterie, więc do zakażenia może dojść w przeciągu kilku minut od
ukąszenia.
Źródło:
http://www.borelioza.org/dokumenty/faq.pdf str. 87
6) Nie
miałem rumienia (wysypki), nie jestem chory – NIE
Przyjęło się
identyfikować zakażenie boreliozą z wystąpieniem typowego dla tej choroby
objawu skórnego, tzw. rumienia wędrującego. Tymczasem od 40 do 70% zarażonych
nie ma w ogóle rumienia wędrującego, rumienia można także nie zauważyć.
Źródło:
http://www.kleszcz-choroby.pl/
Niestety,
zdiagnozowanie boreliozy na podstawie objawów jest w wielu przypadkach szalenie
trudne, gdyż choroba ta zwana jest Wielkim Imitatorem i może imitować ponad 200
różnych chorób. Lista objawów jest tak długa że przewyższyłaby objętość całego
tego artykułu, zaniecham więc jej przytaczania. O objawach i diagnostyce dużo
więcej możecie poczytać faq stworzonym przez Stowarzyszenie Chorych Na
Boreliozę: http://www.borelioza.org/dokumenty/faq.pdf
7) Mój
lekarz rodzinny skutecznie wyleczy boreliozę – bardzo często NIE
Tutaj
zaczyna się temat – rzeka, znany każdemu kto przeszedł lub choćby podejrzewał
zakażenie przewlekłą formą boreliozy. Zacznijmy od tego, że NFZ neguje
występowanie takiej formy choroby – wg wytycznych boreliozę leczy się 28 dniową
terapią antybiotykową i po tej kuracji pacjent jest wyleczony. Czasem taka
kuracja rzeczywiście wystarcza. Jeżeli jednak pacjent nadal uskarża się na
objawy lub wręcz jego stan pogorszył się, zrzuca się to na karb mitycznego zespołu
poboreliozowego i najczęściej ODMAWIA dalszego leczenia.
Mógłbym
długo pisać o patologiach polskiej służby zdrowia przy leczeniu boreliozy. Od
diagnostyki poprzez dostęp do specjalistów, interpretację wyników, leczenie i
rehabilitację – wszystko jest do bani. Poziom wiedzy lekarzy rodzinnych i
diagnostyków na temat objawów boreliozy jest zatrważająco prymitywny. Urzędnicy
i lekarze nieoficjalnie mówią – NFZ nie stać na leczenie i diagnostykę
boreliozy. Walką o świadczenia pacjentów w Polsce zajmuje się borelioza.org |
Lyme Poland ) i tam możecie znaleźć bardzo dużą dawkę rzetelnych informacji.
Polecam.
Możecie
także obejrzeć filmik - apel Michała. Wszystko co powiedział, jest wg mnie
szczerą prawdą, poza tym że zaniżył koszty leczenia. Wg moich szacunków mogą
one dochodzić do kwoty ok. 50 tys. złotych rocznie.
8) Badanie
wykazało, że nie mam boreliozy – często NIE jest to prawdą
Badanie
które najczęściej możemy wykonać w laboratorium, które polecają nam nasi
lekarze rodzinni, lekarze chorób zakaźnych lub znajomi to tzw. test ELISA. Jest
to test najtańszy (ok 70 zł) ale także najbardziej zawodny na rynku. Ta sama
krew wysłana do kilku lab. da całą gamę wyników, może się zdarzyć że
diametralnie różnych - wysokie, niskie, dodatnie, ujemne. Najlepiej byłoby w
ogóle odpuścić sobie wykonywanie testu ELISA. (niestety pozytywny wynik testu
ELISA jest warunkiem przyznania przez NFZ statusu chorego i uzyskania przez
pacjenta choć części refundacji leków) Zamiast tego należy wykonać test zwany
Western Blot, w obu klasach (IGG, IGM). Test jest kilkukrotnie droższy jednakże
dalece bardziej miarodajny. Wynik negatywny Western Blott niestety NIE WYKLUCZA
występowania zakażenia, istnieje bowiem odmiana boreliozy zwana boreliozą
seronegatywną – organizm chorego nie wytwarza przeciwciał w kierunku boreliozy
więc nie mogą one zostać wykryte przez testy.
Cała
diagnostyka boreliozy jest w wielu przypadkach okrutnie skomplikowana, po
więcej szczegółów odsyłam do stowarzyszenia Borelioza.org lub guru polskiej
diagnostyki: Dr hab. n. med. Tomasza Wielkoszyńskiego: http://www.wielkoszynski.webity.pl/
9) Byłem
chory na boreliozę, więc nie zarażę się ponownie – NIE
Kiedyś
usłyszałem takie twierdzenie, że wyleczony z boreliozy człowiek nabywa
odporności na zarazki odkleszczowe. Nic bardziej mylnego. Bakterie mutują w
szybszym tempie niż naukowcy są w stanie je badać. W 2009 roku słyszałem od
lekarza o 3 rodzajach boreliozy. W 2015 roku od innego – już o 16 rodzajach.
Nie wiem czy mieli rację co do liczby, natomiast twierdzili zgodnie że jedyne
co wyleczonego pacjenta może uchronić przed ponownym zakażeniem to unikanie
siedlisk kleszczy do końca życia.
Czytałem też
kiedyś (przy czym zaznaczam że ta informacja nie jest potwierdzona
merytorycznie) że leśnikom zaleca się spożywanie profilaktycznie herbatki z
czystka.
Na dzisiaj
to tyle. Mam nadzieję że ta porcja wiedzy przyda wam się aby skuteczniej
chronić się przed robactwem. Uważajcie na kleszcze, to bez wątpienia
najniebezpieczniejszy drapieżnik aktualnie żyjący w Polsce.
Brak komentarzy: