Leśna Kuchnia cz. 135 – Puree Ziemniaczane Pana Krystiana

 

Pan Krystian z racji posiadanych atrybutów zastępuje niekiedy mobilną stację radiolokacji. Dwa potężne radary i kulista czasza stanowią doskonały sprzęt do nasłuchu na dowolnych częstotliwościach.


Aby utrzymać czaszę odpowiednio zaokrągloną, spożywa Pan Krystian duże ilości treściwego pożywienia, jak np. tradycyjne puree ziemniaczane okraszone sowicie skwarkami z boczku i cebuli, niekiedy z dodatkiem kiełbasy. Wyjątkowo smaczne danie przygotowuje zawsze z zapasem, w zbyt dużym garze, na wypadek gdyby czaszę trzeba było dodatkowo wyoblić. Jeszcze się nie zdarzyło, aby na drugi dzień w tym garze coś zostało.

 

Potrzebujemy:

● Ziemniaki – pełen gar (3 kg)

● Masło – 100g

● Śmietana kwaśna 18% - 300 ml

● Cebula – 5 szt.

● Boczek wędzony – 400g

● Sól, pieprz

 

Ziemniaki zwykł Pan Krystian obierać niedbale, aby jak najszybciej zaczęły się gotować. Gdy te, uprzednio zalane osoloną wodą, podgrzewają się już w kociołku ustawionym przy ogniu, kroi Pan Krystian boczek w kostkę. Boczek przesypany zostaje na patelnię, za którą w tym przypadku służy miska ze zestawu Zebry. Patelnia z boczkiem także trafia na żar, a boczek powoli wytapia się rozsiewając wokół charakterystyczny aromat i drażniąc wyostrzone zmysły Pana Krystiana.


W pełnym oczekiwania skupieniu struga drewniany stempel – posłuży do ubicia ziemniaków i pozostałych składników na gładką masę. To przyrząd wyrabiany w jego rodzinie od pokoleń. Radarowa tradycja.


Gdy z boczku wytopi się już tłuszcz, Pan Krystian obiera i sieka w piórka główki cebuli. Posiekane dorzuca do boczku, odrobinę soli, dokładnie miesza. Widać że ma wieloletnie doświadczenie w tym co robi.


W tym czasie ziemniaki zdążyły już zmięknąć, więc nie zwlekając odlewa je dzisiejszy Kuchmistrz po czym zostawia na kilka minut w przykrytym garze umieszczonym blisko ognia. Czeka, aż boczek i cebula będą wysmażone idealnie. Gdy ta chwila w końcu następuje, wrzuca skwarki do garnka z ziemniakami. Dodaje tam też masło oraz kwaśną śmietanę, po czym zaczyna ubijać. Czyni to długo i z wielkim pietyzmem. Zrazu odłoży stempel, nieco soli dorzuci, pieprzu. Zaduma się nad smakiem, znów ujmie narzędzie w wielkie dłonie i wraz ubija – aż danie będzie tak idealne, jak tylko może być.


Spożywa puree polane obficie sosem myśliwskim – jaki taki sos sporządzić, napiszemy następnym razem.














Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.